wtorek, 17 marca 2015

" Park Jimin "


                                               


Numer scenariusza: 14
Tytuł: " Park Jimin "
Z: Ty i Park Jimin ( Jimin - BTS )
Długość: 1 częściowy 
Dla: Ewa K.
Gatunek: hetero
( Pisałam ten scenariusz na telefonie leżąc chora w łóżku (y). Mimo to mam nadzieję, że mi wyszło i, że będzie wam się dobrze czytało. ^^ )

_______

Był piątkowy wieczór. Jak co tydzień potrzebowałaś wyciszenia. Dużo nauki i stresu bardzo cię męczyło. W takich sytuacjach zawsze szłaś do parku. Gdy robiło się ciemno było tam całkiem pusto i cicho, co dawało ci idealne warunki do odpoczynku. 
Siedziałaś na ławce naprzeciwko pięknego jeziora badając wzrokiem otaczającą cię naturę. 
Tafla wody miała niesamowicie jasny odcień błękitu, a nad jej powierzchnią widniał ogromny księżyc. Jego mocne światło powodowało złudzenie, że jezioro świeci. Liście drzew wydawały stłumiony szelest, który brzmiał jak cichy szept. Delikatny wiosenny wiatr gładził twoją skórę i włosy powodując, że stawałaś się coraz bardziej senna.
Mimo, że o tej porze w parku przebywałaś tylko ty nigdy nie czułaś się sama. Ten park był niesamowity o tej porze.

W poniedziałek był piękny i słoneczny dzień. Jak zwykle poszłaś z koleżankami do parku. Lubiłyście siedzieć na trawie pod ogromnym drzewie rozmawiając i odrabiając lekcje. W ciągu dnia to miejsce wydawało się całkiem inne. Tłumy wesołych ludzi, mnóstwo dzieci i zwierząt domowych. 
Gdy zaczęło się ściemniać dziewczyny podniosły się z miejsc i zaczęły zbierać swoje rzeczy.
- Już idziecie? - spytałaś
- A ty nie? Chyba nie chcesz zostać tu sama o tej porze. - odpowiedziała ci jedna z nich
- A co w tym złego.?
- Nie słyszałaś o legendzie? - dodała druga 
Legenda? Pytałaś się w duchu. Nigdy wcześniej o tym nie słyszałaś. Nawet nie wiedziałś, że jakaś legenda istnieje. 
Przez całą drogę do domu zastanawiałaś się o co może chodzić. Gdy tylko weszłaś do mieszkania włączyłaś laptopa i wpisałaś: " Park... " " Park Jimin ", bo taką nazwę nosiło owe miejsce. Ku twojemu zdziwieniu gdy wcisnęłaś Enter wyświetliły się zdjęcia młodego chłopaka. Zdziwiło cię to. Postanowiłaś zadzwonić do koleżanki żeby wypytać ją o legendę. Jednak nigdzie nie mogłaś znaleźć telefonu. W końcu zrozumiałaś, że musiał zostać w parku. Spojrzałaś w okno. Na dworze było już całkowicie ciemno, a na niebie nie było ani jednej gwiazdki. Mimo wszystko i tak postanowiłaś tam pójść. Dyskretnie wymknęłaś się z domu i ruszyłaś w stronę parku. Gdy dotarłaś do celu na niebie błyszczały miliony nocnych iskierek. Podeszłaś do drzewa i po omacku zaczęłaś szukać zguby. Na szczęście nie zajęło ci to dużo czasu. Już miałaś wracać, gdy nagle twoją uwagę przyciągnęła błękitna tafla wody. Księżyc znowu obdarowywał jezioro swoim mocnym blaskiem. Stałaś wpatrując się jak zahipnotyzowana. Nie potrafiłaś odwrócić wzroku. Po chwili zaczęłaś zbliżać się do wody. Jezioro miało w sobie coś co działało na ciebie jak magnez. 
Nachyliłaś się nad taflą wody i zamknęłaś oczy. Znowu poczułaś to dziwne uczucie, że nie jesteś sama. Otworzyłaś powieki i rozejrzałś się dookoła, jednak nikogo nie zauważyłaś.
Zanurzyłaś rękę w zimnej cieczy przez co twoje ciało przeszły dreszcze. Nagle poczułaś jak jakaś siła ciągnie cię w dół. Coś ciągnęło cię do wody fizycznie jak i psychicznie. Jednak po chwili wszystko ustało.
Siedziałaś na trawie myśląc o tym co się przed chwilą stało. 

Następnego dnia w szkole nie mogłaś się skupić na nauce. W twojej głowie cały czas siedziała sytuacja z wczoraj. 
Twoje rozmyślanie przerwał najukochańszy dźwięk ucznia. Czyli dzwonek na przerwę. Pomijając fakt, że ten sam dźwięk oznaczał też jej zakończenie. 
- Dziewczyny! Dzisiaj po lekcjach też idziemy do parku? - spytała jedna z twoich koleżanek 
- Możemy iść. Tylko trzeba będzie pilnować czasu. - odpowiedziała jej druga
- Czego wy się tak boicie? Byłam tam wczoraj po ciemku i żyję. - rzuciłaś
Dziewczyny spojrzały na siebie po czym skierowały swoje zdziwione spojrzenia na twoją osobę. 
- Widziałaś go? - spytały cię obie jednocześnie 
- Kogo? - spytałaś zdziwiona 
- Tego chłopaka. 
Więc tam ktoś jest. To by tłumaczyło uczucie czyjejś obecności. 
- Więc tam jest jakiś bezdomny? - spytałaś
- Bezdomny? Dziewczyno on nie żyje. 
- Więc mówicie o... o duchu? - spytałaś wyciszająć głos 
Dziewczyny zgodnie kiwnęły głowami potwierdzając twoje słowa.
- Legenda mówi, że w jeziorze utopił się młody chłopak o imieniu... Jimin. Stąd nazwa parku. Ludzie boją się chodzić tam po zmroku. Podobno ten kto tam pójdzie też zostanie utopiony. - wyjaśniła ci
Teraz zrozumiałaś dlaczego czułaś czyjąś obecność. Dlaczego wyświetliły ci się te zdjęcia. Zrozumiałaś co się stało ostatniej nocy. Miałaś zostać ofiarą tajemniczego jeziora. Więc dlaczego przeżyłaś?
Po dowiedzeniu się prawdy czułaś strach, ale nadal ciągnęło cię do tego miejsca. Chciałaś pójść tam jeszcze raz. Jednak obawiałaś się, że tym razem możesz nie przeżyć. 

Gdy zapadł zmrok wymknęłaś się z domu i poszłaś do parku. Jak zwykle było tam nieziemsko pięknie. Woda aż kusiła żeby do niej wskoczyć i wykąpać się w blasku księżyca. Nachyliłaś się nad taflą wody wpatrując się w jej powierzchnię. Wytężyłaś wzrok i ujrzałaś parę jasnych oczu wpatrujących się w ciebie. Na ten widok gwałtownie odskoczyłaś do tyłu i zakryłaś usta dłonią. Po chwili z wody zaczęła się wynurzać sylwetka chłopaka. Zza mokrych włosów, które opadły na jego bladą twarz wydobywało się przeszywające spojrzenie. Z jego ust kapały krople wody, a na mokrej koszulce odciskało się dobrze zbudowane ciało. 
Gdy stanął przed tobą aż cała zdrętwiałaś.
- Błagam nie top mnie. - wydukałaś
- Nie zrobię tego.
Jego głos był taki delikatny i łagodny. Spojrzałaś na niego z nadzieją. 
- Gdybym chciał już dawno bym to zrobił. - dodał 
- Dziękuję. - powiedziałaś cicho 
- Nie ty powinnaś dziękować tylko ja przepraszać. .
- Więc dlaczego to robisz? 
Cały czas mówiłaś cichym i nieśmiałym tonem. Nie wiedziałaś na ile możesz sobie pozwolić. 
- Wiodłem spokojne życie zwykłego nastolatka dopóki nie zostałem tu siłą utopiony.
Mówiąc to opuścił głowę. Zrobiło ci się go żal. Wydawał się być bardzo smutny. Jednak po chwili uniósł głowę i znowu spojrzał na ciebie tym swoim przeszywającym wzrokiem.
- Topienie innych ludzi to zemsta. - kontynuował 
Chciałaś się zapytać dlaczego nie utopił i ciebie, ale wolałaś nie zaczynać tego tematu. Bałaś się, że jeszcze zmieni zdanie. 
- Nie skrzywdziłem cię, ponieważ... - zaczął 
Zdziwiłaś się. To zwykły zbieg okoliczności, czy po prostu czyta w myślach? 
- ...ponieważ nie potrafiłem tego zrobić. Dzięki temu, że tak często tu przebywasz czuję się mniej samotny. Jesteś moim jedynym powodem do uśmiechu. 
Po usłyszeniu tych słów poczułaś jak twoje serce przyspiesza. Jeszcze nikt nigdy nie powiedział ci czegoś takiego. 

Następnego dnia cały czas chodziły ci po głowie słowa Jimina: " Tak bardzo chciałbym cofnąć czas... Tak bardzo chciałbym żyć. "
Poszłaś do szkolnej biblioteki żeby wypożyczyć lekturę. Gdy tak przechadzałaś się między regałami twoją uwagę przyciągnęła jakaś książka. Wzięłaś ją do ręki i przeczytałaś napis na okładce " Drugie życie " . Otworzyłaś ją i zaczęłaś czytać. Było w niej napisane, że jeśli serce zmarłego napełni się miłością może ono zacząć bić na nowo. Nie wiedziałaś czy w to wierzyć, ale byłaś gotowa zaryzykować. 
Wieczorem znowu wybrałaś się do parku. Gdy doszłaś na miejsce aż cię zmroziło. W jeziorze topiła się jakaś kobieta. Widząc to zaczęłaś biec w tę stronę ile tylko sił w nogach. Wskoczyłaś do wody i popłynęłaś w stronę kobiety. Płynąć do niej mówiłaś żeby się uspokoiła. 
- Nie mogę! Coś ciągnie mnie w dół! - krzyczała 
Gdy do niej podpłynęłaś wszystko ustało, a kobieta spokojnie mogła utrzymać się na powierzchni. 
- Nic z tego nie rozumiem. Jeszcze przed chwilą nie byłam w stanie nic zrobić. - powiedziała 
Za to ty idealnie wszystko rozumiałaś. Gdy pomogłaś kobiecie wydostać się z lodowatej wody podziękowała ci z ogromną wdzięcznością i odeszła. 
- Jimin wyłaź - krzyknęłaś
Czekałaś, czekałaś i nic.
- Jimin!!!
Dopiero teraz woda się poruszyła i po chwili stała przed tobą sylwetka Jimina. Uciekał wzrokiem żeby tylko nie spojrzeć na ciebie. Wyglądał jak szczeniaczek który wie, że coś nabroił. Ten widok bardzo cię rozczulił, ale nie chciałaś tego pokazywać.
- Co ty wyprawiasz? - spytałaś surowym tonem
Jednak na twoje pytanie odpowiedziała ci tylko cisza. 
- Chcę ci pomóc, więc współpracuj. - dodałaś
- Pomóc? Niby jak?
Powiedziawszy to skierował swoje spojrzenie na ciebie. Gdy patrzył na ciebie tym swoim przeszywającym wzrokiem traciłaś całą pewność siebie. 
- Jest taki... jeden... sposób. 
- Czyli? 
Nagle znacznie się do ciebie przybliżył. Przez co poczułaś się jeszcze bardziej zmieszana i nie wiedziałaś co powiedzieć.
- Powinienem cię pocałować? - zapytał nasuwając na usta lekki uśmiech 
- To nie t...
Nie zdążyła dokończyć. Poczułaś jego zimne usta na swoich. Po chwili ręce chłopaka zamknęły cię w szczelnym uścisku. Na co twoje serce zareagowało gwałtownym przyśpieszeniem. Jego usta stawały się coraz cieplejsze, a ręce błądzi po twojej skurze. Poczułaś lekkie zawroty głowy, gdy odniosłaś wrażenie, że cały świat wokół was się kręci 

Rano obudziły cię promienie słoneczne, które kuły twoje powieki. Zaspana powoli otworzyłaś oczy i rozejrzałś się dookoła. Aż cię zatkało, gdy zorientowałaś się, że leżysz na trawniku w parku. Szybko podniosłaś się do siadu i zażenowana spojrzałaś na dziwne miny przechodzących ludzi. Nagle ktoś przykucnął koło ciebie. 
- Wszystko w porządku? 
Uniosłaś głowę i ujrzałaś znajome rysy twarzy. Jedyne co było inne to oczy. Błyszczały głęboką czernią i miały w sobie pełno troski i... życia. 
- Chyba tak. - ocknęłaś się 
Chłopak pomógł ci wstać i zarzucił na twoje plecy swoją bluzę. Przybliżył swoje usta do twojego ucha i szepnął:
- Dziękuję. 



~ Kawai

sobota, 7 marca 2015

INFORMACJA / ZAMÓWIENIA



Przepraszam, że ostatnio nic nie dodaję, ale po prostu nie mam ani czasu ani siły żeby coś napisać.
Nie zrezygnuję z bloga, bo teraz nie bardzo mam kiedy pisać. :)
Nie potrafiłabym tego zrobić.. :D
Każdy doczeka się swojego scenariusza. ^^







 ~ Kawai





sobota, 14 lutego 2015

" Nadprzyrodzeni "




Numer scenariusza: 13
Tytuł: " Nadprzyrodzeni "
Z: Ty, Jeon Jeongguk i Kim Taehyung ( Jungkook, V - BTS )
Długość: 1 częściowy 
Dla: Nina
Gatunek: hetero 



_______ 


Byłaś spokojną i ułożoną uczennicą liceum. Nigdy nie wdawałaś się w żadne bójki ani kłótnie. Zawsze towarzyszył ci wewnętrzny spokój który dobrze wpływał na twoje samopoczucie jak i na twoją naukę. Dziś wracałaś ze szkoły w świetnym humorze. Twój test znowu był na pierwszym miejscu w klasie, do której należało 20 osób. Pozostało ci jeszcze tylko nauczyć się na ostatni test jutro. Gdy weszłaś do domu zjadłaś obiad i poszłaś do swojego pokoju się pouczyć. Przygotowałaś wszystkie potrzebne ci książki i wlazłaś na łóżko. Wzięłaś książkę od Biologii i otworzyłaś ją na pierwszej stronie. Ku twojemu zdziwieniu cała jej powierzchnia była pusta. Zaczęłaś przewracać wszystkie strony po kolei i każda wyglądała tak samo. Nerwowo zaczęłaś sprawdzać wszystkie książki. Każdej dotyczyła ta sama sytuacja. Wszystkie wyglądały jakby zostały wrzucone do prania i straciły cały tusz drukarski. Pomyślałaś, że może już głupiejesz ze zmęczenia. Zamknęłaś mocno oczy i otworzyłaś je po chwili, jednak książki cały czas wyglądały tak samo. To było nienormalne, ale nie byłaś w stanie nic z tym zrobić. Pewne było jedno. Nie przygotujesz się na jutrzejszy test. Teraz twoim jedynym źródłem wiedzy była twoja głowa.
Następnego dnia weszłaś do klasy załamana i zajęłaś miejsce przy oknie. Gdy nauczyciel rozdał testy na parapet obok ciebie przyleciał dorodny biały gołąb i siedział tak przesz cały test. Dziś podczas powrotu do domu już nie towarzyszył ci ten dobry humor co zawsze. Czułaś, że tym razem na pewno nie załapiesz się na pierwsze miejsce ani nawet drugie czy trzecie. Po powrocie do domu poszłaś do kuchni zrobić sobie coś do picia. Nagle koło twojego boku rozległ się przeszywający trzask. Kubek który stał na półce niedaleko ciebie zsunął się z niej i gwałtownie uderzając o podłogę rozbił się na tysiąc kawałków. Przestraszona wyleciałaś z kuchni i poleciałaś do swojego pokoju. Wskoczyłaś na łóżko i szczelnie okryłaś się kołdrą. Po chwili ciszy usłyszałaś skrzypienie. Wychyliłaś delikatnie głowę zza kołdry i ujrzałaś jak drzwi od szafy powoli się otwierają. Przerażona wyskoczyłaś z pokoju i opuściłaś dom. Biegłaś prosto przed siebie nie mając na celu żadnego konkretnego miejsca po prostu chciałaś jak najbardziej oddalić się od swojego miejsca zamieszkania. Wbiegłaś do parku i ciężko oddychając zatrzymałaś się żeby odpocząć. Nagle zerwała się straszna wichura. Piach, liście i kamienie stworzyły wir wokół ciebie. Czułaś się przerażona, nie byłaś w stanie z niego uciec. Spojrzałaś przed siebie i ujrzałaś czyjąś sylwetkę zbliżającą się w twoim kierunku. Gdy postać stanęła blisko naprzeciwko ciebie ujrzałaś młodego chłopaka. Jego oczy miały w sobie głęboką czerń jak dno oceanu i błyszczały tak, że mogłabyś w nich dostrzec swoje odbicie. Gdy się tak w ciebie wpatrywał poczułaś jak całą ciebie ogarnia strach. W jego obecności czułaś dziwną aurę lęku.
- Kim jesteś? - szepnęłaś
- Jestem kimś kogo każdy boi się spotkać. - powiedział podejrzanie się przy tym uśmiechając
- Ja się nie boję.
- Udajesz odważną, a tak naprawdę w środku wołasz o pomoc.
Przełknęłaś głośno ślinę i stałaś jak wryta. Chłopak zbliżył usta do twojego ucha i szepnął:
- Sprawię, że twoje życie stanie się ciekawsze.
Całe twoje ciało przeszły dziwne dreszcze.
- Nie potrzebuję do tego twojej pomocy!
On jedynie podejrzanie się uśmiechną i cofając się do tyłu znikł w wirze. Chwilę po jego zniknięciu wichura ustała i wszystko wróciło do normy. Wszystko co cię otaczało, ale nie ty. Stałaś przerażona nie mogąc pojąć tej całej sytuacji.
Następnego dnia stałaś na przystanku oczekując autobusu który jak co dzień miał cię dowieźć do szkoły. Koło przystanku jak zwykle kręciło się dużo ludzi. Między innymi tuż przed tobą przechodził mężczyzna z lodem w ręku. Nagle coś pchnęło twoją nogę do przodu przez co mężczyzna potknął się o nią i przewrócił lądując twarzą w trzech truskawkowych gałkach. Nie miałaś pojęcia jak to się stało. Twoja noga zachowała się jakby całkowicie nie należała do ciebie.
- Bardzo przepraszam. Ja nie...
- Życie ci niemiłe dziewucho?!
Krzyknął i poszedł dalej cały czas marudząc coś pod nosem. Tuż za moment nadjechał twój autobus. Pośpiesznie wbiegłaś do pojazdu. Jak zwykle wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Po drodze nagle straciłaś równowagę i poleciałaś na osobę która stała obok ciebie. Przez to cała reszta osób stojących poleciała jak domino po całej długości autobusu. Gdy dotarłaś na miejsce zażenowana wyskoczyłaś z pojazdu i pobiegłaś do szkoły. Dziś mieliście otrzymać wyniki testów. Stresowałaś się jak nigdy. Zazwyczaj byłaś na wysokim miejscu, ale po ostatniej przygodzie z książkami miałaś złe przeczucia. Po otrzymaniu testu szybko spojrzałaś które zajęłaś miejsce. Okazało się, że z pierwszego opadłaś na piękne dziesiąte środkowe miejsce. Jeszcze wcale nie było aż tak źle, ale ty byłaś załamana. Po zakończeniu lekcji ruszyłaś do domu zdołowana. Jedyne co się pocieszało to fakt, że dziś na dworze była piękna i słoneczna pogoda. Takie dni zazwyczaj bardzo cię motywowały. Miałaś nadzieję, że tak będzie i dziś.
- I jak ci mija dzień?
Nagle z rozmyślania wyrwał cię znajomy głos. Odwróciłaś głowę i ujrzałaś jak ku twego boku idzie chłopak którego widziałaś wczoraj w niezbyt normalnych okolicznościach.
- Kim jesteś i czego chcesz?
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
- Ty też mi nie odpowiedziałeś.
- Jestem kimś kogo każdy chce unikać... jestem diabłem.
- Nie żartuj sobie ze mnie i gadaj prawdę. - syknęłaś jednocześnie ironicznie się śmiejąc
- Nie żartuję. Jak się nazywam? Możesz mówić na mnie Kookie. Jestem jak ciastko z papryczką chili.
Słysząc to wybuchłaś śmiechem.
- Lepiej mnie nie drażnij.
Powiedział i zmierzył cię surowym wzrokiem.
- A teraz gadaj czego chcesz.
- Tak jak mówiłem sprawię, że twoje życie stanie się ciekawsze.
- Nie potrzebuję do tego ciasta z papryczką chili. - powiedziałaś drwiąco
- Z tego co wiem jak do tej pory żyło ci się bardzo nudno. Tylko nauka i nauka.
- Jak do tej pory panowałam nad swoimi nogami i nie przewracałam wszystkich ludzi w autobusie. 
*
Wyciągnęłaś swój test z plecaka i usiadłaś na swoim łóżku ciężko wzdychając.
- Już tak nie dramatyzuj. Gdyby nie ja nie miałabyś nawet tego dziesiątego miejsca.
Wystraszona zaczęłaś rozglądać się po pokoju. Jednak nikogo nie ujrzałaś. Nagle oślepiła cię mocna łuna światła na środku twojego pokoju. Po chwili wyłoniła się z niej sylwetka młodego chłopaka. Nie był to ten sam który objawiał ci się jak do tej pory i na pewno nie był diabłem. W jego obecności nie czułaś lęku lecz aurę spokoju i ukojenia.
- Kim jesteś? - spytałaś
- Nazywam się Taehyung i jestem aniołem, ale możesz mówić na mnie V.
Powiedziawszy to wyciągnął przed siebie dwa palce i ułożył je w literę ( V ) na znak pokoju.
- Ja jestem ___... Co miałeś na myśli mówiąc " Gdyby nie ja nie miałabyś nawet tego dziesiątego miejsca. " ?
- Siedziałem przy tobie przez cały test i pomagałem ci.
- Więc ten biały gołąb... to ty?
- Dokładnie.
- Mogłeś mi bardziej pomóc. - jęknęłaś niezadowolona
- Ależ ty niewdzięczna. - powiedział i zrobił obrażoną minę
Wyglądał przy tym tak uroczo, że myślałaś, że się rozpłyniesz. Aż biło od niego słodkością. Mogłabyś wpatrywać się w niego bez końca.
- Przepraszam.
Uległaś i przeprosiłaś. Patrząc na niego nie miałaś serca go smucić ani się obrażać.
- Uważaj na siebie ___.
Powiedziawszy to zniknął tak jak się pojawił ponownie cię oślepiając.
- Jak mogę na siebie uważać skoro cały czas prześladuje mnie paprykowe ciasto? - pytałaś sama siebie
Zaczęłaś rozmyślać jak możesz zacząć go unikać. Nagle coś cię oświeciło. Za każdym razem, gdy przytrafiało ci się coś pechowego gdzieś w pobliżu był czarny kruk. Więc anioł jest białym gołębiem, a diabeł czarnym krukiem.
Od teraz omijałaś szerokim łukiem każde miejsce w którym dostrzegłaś czarne ptaki. Tak było i dziś. Zawsze po drodze na przystanek przechodziłaś przez park, ale, że było tam jak zwykle sporo czarnych nieprzyjaciół poszłaś inną drogą. Inna droga oznaczała ryzyko. Szłaś przed siebie przeglądając coś w telefonie. Nagle podbiegł do ciebie mężczyzna z kapturem na głowie i wyrwał ci z ręki telefon po czym zaczął uciekać. 
Biegłaś za nim ile tylko sił w nogach i krzyczałaś żeby się zatrzymał. Jednak na marne. Zresztą czego tu wymagać od zwyczajnego złodzieja. W końcu zaczęłaś tracić siły i dostałaś zadyszki. Nie wiedziałaś już dla siebie żadnego ratunku. Jednak nagle dostrzegłaś białego gołębia grzebiącego dziobkiem w ziemi. Pośpiesznie podbiegłaś do niego i padłaś przed nim na kolana.
- Pomóż mi! Proszę, pomóż mi!!
Przechodzący ludzie patrzyli się na ciebie jak na idiotkę.
Nie otrzymałaś żadnej pomocy. Złodziej jak i twój telefon oddalili się już na tyle, że nawet nie byłaś w stanie ich dostrzec. Załamana dodarłaś na przystanek i zrezygnowana usiadłaś na ławce. Za jakiś czas nadjechał twój autobus. Weszłaś do środka i o dziwo było w nim nawet sporo wolnych miejsc. Usiadłaś na jednym z nich i oparłaś się o okno pojazdu.
- Dlaczego mnie unikasz?
Usłyszałaś dobrze znany ci głos.
- Odczep się! - krzyknęłaś
W tym momencie wszyscy pasażerowie skierowali na ciebie swój zdziwiony, a jednocześnie kpiący wzrok.
- Pewnie ciekawi cię czemu tak reagują... Tylko ty mnie widzisz... Więc lepiej się mnie słucha, bo jak mnie zdenerwujesz nikt ci nie pomoże.
Powiedziawszy to zaczął się do ciebie niebezpiecznie zbliżać. Całe twoje ciało zalała fala dreszczy.
- Ja jej pomogę.
Kookie odsunął się od ciebie, a twoim oczom ukazał się V.
- Czy ty na pewno chcesz mi pomagać? Dziś gdy mnie okradano nawet nie wysłuchałeś mojej prośby o pomoc.
- Najwidoczniej miałem przerwę. Nie każdy biały gołąb to ja.
Po wytłumaczeniu się V złapał twoją rękę i przyciągną cię do siebie.
- Lepiej ją zostaw i zajmij się swoimi sprawami. - powiedział poważnym głosem Kookie robiąc przy tym groźną minę
- Bronienie jej przed tobą to moja sprawa. - odpowiedział V
Kookie chwycił za twoją drugą rękę, ścisnął ją mocno i powiedział:
- Mnie się nie drażni. Lepiej ją puść, bo źle się to skończy.
Walka między piekłem, a niebem tworzyła złe impulsy. Ludzie w autobusie zaczęli się dusić. Do twoich oczu zaczęły napływać łzy. Strasznie się bałaś. W końcu duszące sidła dopadły i kierowcę wysysając z niego całe powietrze. Mężczyzna puścił kierownicę i opadł na podłogę. Rozpędzony autobus wyleciał przez barierki na moście i wleciał prosto w głęboką wodę.
*
Gdy otworzyłaś oczy poraziła cię nieskazitelna biel. Czyżbyś trafiła do nieba?
- Wszystko w porządku? Jak się czujesz?
Usłyszałaś czyjś głos i podniosłaś się do siadu. Twoim oczom ukazała się kobieta w jasnym ubraniu. Po chwili zorientowałaś się, że jesteś w szpitalu. Ale jak to możliwe żebyś przeżyła.
- Dobrze się czujesz? - zapytała kobieta
- Tak... chyba tak.
- Chyba? To znaczy, że coś cię boli.
- Nie. - odpowiedziałaś niepewnie nadal nie mogąc pojąć tego, że przeżyłaś
Rozejrzałaś się po sali i ujrzałaś jeszcze dwa inne łózka oprócz twojego. Przyjrzałaś się dokładnie i uświadomiłaś sobie, że to nikt inny jak V i Kookie, ale jak to możliwe? Przecież oni nie są ludźmi.
- Przepraszam. Jak oni się tu znaleźli? - spytałaś kobietę
- Ucierpieli w tym samym wypadku co ty.
- A... czy wszystko z nimi w porządku?
- Tak, ale są bardzo mocno wycieńczeni.
Po udzieleniu ci odpowiedzi kobieta wyszła z pomieszczenia.
Siedziałaś na szpitalnym łóżku i wpatrywałaś się w śpiących chłopaków. Wyglądali tak uroczo i niewinnie. Kookie który zawsze wydawał się być taki groźny wyglądał teraz jak słodki szczeniaczek, a V wydawał się jeszcze słodszy niż zazwyczaj. Nie rozumiałaś tej całej sytuacji. Nie wiedziałaś jak to się stało, że po tym wszystkim leżą w szpitali jak normalni ludzie. Jednak co by się nie działo bardzo się cieszyłaś, że są tu z tobą, że masz ich obu przy sobie.
*
Nadszedł dzień wypisu ze szpitala. Miałaś wrażenie, że teraz będziesz musiała się z nimi pożegnać. Przez tę myśl strasznie kuło cię serce. Po przekroczeniu terenu szpitala stanęłaś przed nimi ze łzami w oczach i powiedziałaś:
- Mimo, że przez was tyle się bałam... Mimo, że przez was spotkało mnie tyle nieszczęść... i tak bardzo was polubiłam i nie mogę tego przeżyć, że teraz muszę się z wami rozstać.
- Niby dlaczego mielibyśmy się rozstać głuptasie? - spytał Kookie
Jego głos wydawał ci się teraz całkiem inny. Mimo, że nazwał się głuptasem w jego głosie było słychać troskę, a na jego twarzy gościł promienny uśmiech którego nie wiedziałaś u niego nigdy wcześniej.
- Planujemy zostać z tobą już na zawsze, czy tego chcesz czy nie, więc nie wiem czym się martwisz. - powiedział V uroczo się uśmiechając
- Jak to możliwe? Przecież nie jesteście ludźmi. Musicie wracać tam skąd przyszliście.
- Nic nie musimy. - odpowiedział ci jak zwykle zadziorny Kookie
W końcu łaskawy V przystąpił do tłumaczenia:
- W autobusie oboje trzymaliśmy cię za ręce. Gdy doszło do wypadku oboje chcieliśmy cię uratować. Przez to w tym samym momencie siły nieba połączyło się z siłami piekła... W ten sposób staliśmy się ludźmi.
- Ludźmi?! Jesteście ludźmi? - spytałaś
Oboje kiwnęli twierdząco głowami, a ty rzuciłaś im się na szyje i mocno przytuliłaś. Oni też objęli cię z całych sił i przez jakiś czas staliście tak w siebie wtuleni.
Później wybraliście się na lody i poszliście do pobliskiego parku żeby miło i razem spędzić czas.
- Cieszę się, że tu ze mną jesteście. Teraz tworzymy własne trio. - powiedziałaś nie mogąc przestać się uśmiechać
Chłopcy spojrzeli na ciebie jednoznacznie i jednocześnie pocałowali cię w policzki. Jeden z jednej, a drugi z drugiej strony. Zaskoczyłaś się taką odpowiedzią z ich strony, a twoje policzki zalała fala rumieńców.


~ Kawai

______________________________________
No i kolejny scenariusz gotowy. :D Jak odbieracie tą pracę..? Przyznam, że długo się nad tym męczyłam nie mając zbyt wielu pomysłów. Cieszę się, że w końcu udało mi się dokończyć, ale nie wiem czy wam się spodobało. Jeśli chcecie śmiało piszcie swoje opinie. -( ^=^ )-