czwartek, 30 czerwca 2016

" Wena "







Numer scenariusza: 24
Tytuł: " Wena "
Z: Ty i Min Yoongi (Suga - BTS )
Długość : 1 częściowy  
Dla: Shion- Chan
Gatunek: hetero


Nareszcie udało mi się to dokończyć. \( *=* )/ Strasznie was przepraszam za tę masakrycznie długą przerwę. Jak zwykle brak albo czasu, albo weny. Czuję ogromne poczucie winy jeśli chodzi o osoby, które złożyły u mnie zamówienie. :C Kochani najmocniej was przepraszam. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Po wakacjach czeka mnie klasa maturalna będę miała jeszcze więcej roboty niż do tej pory, a i tak było jej nie mało. Zatem nie mam pojęcia jak się dalej sprawy potoczą, ale będę się starać... Nie przedłużając życzę wam miłego czytania. :D 


_______


Siedziałaś w parku na jednej z ławek. Zamknęłaś oczy i uniosłaś głowę lekko do góry. Promienie słoneczne gładziły twoją skórę, a wiatr przeczesywał włosy. Nagle usłyszałaś szorstkie chrupanie kamyczków, którymi wysypane były ścieżki. Otworzyłaś oczy i powędrowałaś wzrokiem za osobą, która przeszła koło ciebie. Chłopak usiadł pod drzewem po czym wziął do rąk notes i długopis. Widywałaś go tu bardzo często. Zawsze siadał w tym samym miejscu i coś pisał. Zazwyczaj przyglądałaś mu się dyskretnie. Jednak dziś postanowiłaś podejść. Wstałaś z ławki i ruszyłaś w stronę chłopaka po czym usiadłaś koło niego.
- Hej.
Powiedziałaś kierując uśmiech w jego stronę.
- Cześć.
Odpowiedział ci automatycznie nawet nie przestając pisać. Jego oczy wciąż były wlepione w notes.
- Piszesz wiersze?
Dopiero teraz skierował swoje spojrzenie na ciebie i zaśmiał się.
- Nie, piszę teksty piosenek.
- Naprawdę? To super.
Chłopak obdarował cię swoim uśmiechem i wrócił do pisania. Jednak po chwili znów przerwałaś ciszę.
- Widuję cię tu bardzo często. Musisz mieć dużo pomysłów.
- Nie zawsze, gdy tu przychodzę mam pomysły. Często wywalam to co napisałam, bo uważam, że jest beznadziejne, albo tylko siedzę i czekam na wenę.
- Może mogę ci pomóc?
- To nie ma sensu. Nie lubię, gdy ktoś się wtrąca w moje sprawy.
- Rozumiem.
Oparłaś się o drzewo i wyprostowałaś nogi. Zaczęłaś się bawić źdźbłami trawy. Co jakiś czas zerkałaś na chłopaka. Pisał i pisał, pełen zapału. Posiedziałaś tak jeszcze trochę i nie widząc w tym większego sensu postanowiłaś się pożegnać. Wstałaś z ziemi i już miałaś powiedzieć coś na pożegnanie, gdy nagle poczułaś silny ucisk na swoim nadgarstku. Spojrzałaś na chłopaka pytająco.
- Zostań jeszcze trochę. Nie jestem pewien, czy to dzięki tobie, ale nagle dostałem dużego napływu weny.
Wysłuchałaś prośby i usiadłaś z powrotem na swoje miejsce. Dopiero teraz puścił twój nadgarstek i zaczął dalej pisać.
Siedzieliście tak parę godzin. Wciąż nie pozwalał ci odejść, a ty siedziałaś nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu zaczęło się robić ciemno.
- Naprawdę powinnam już wracać.
Chłopak oderwał swoje oczy od notesu i spojrzał w niebo.
- O, słońce już zachodzi. Tak długo tu siedzimy?
Odetchnęłaś ciężko i spojrzałaś na niebo bezradnie.
- Trzymałeś mnie tu przez parę godzin.
- Serio? Wybacz, gdy piszę nie istnieje dla mnie czas.
- Domyślam się.
Wstałaś i otrzepałaś spodnie.
- To ja już będę lecieć, pa.
Uśmiechnęłaś się i odwróciłaś idąc w swoją stronę.
- Zaczekaj. Powinienem cię odprowadzić.
- Dzięki, ale nie ma takiej potrzeby.
- Przeze mnie siedziałaś tu aż do tej pory. Głupio mi teraz cię tak zostawić.
Po usłyszeniu tych słów zrobiło ci się jakoś cieplej na serduszku.
- Więc chodźmy.
Odpowiedziałaś i ruszyłaś przed siebie.

* następnego dnia *

Rozłożyłaś leżak w ogrodzie i zaczęłaś czytać zadaną przez polonistkę lekturę. Książka tak bardzo cię zainteresowała, że aż głowa opadła ci na oparcie, a powieki zrobiły się ciężkie. Przez lekko przymrużone oczy badałaś okolicę. Widziałaś latające ptaszki, kłócące się kotki, kołyszące się na drzewach liście i... coś cienkiego i wysokiego. Otworzyłaś szerzej oczy i ujrzałaś osobę z, którą spędziłaś wczorajsze popołudnie. Podszedł do płotu i posłał ci pytanie.
- Mogę usiąść koło ciebie?
Kiwnęłaś twierdząco głową i przesunęłaś się robiąc mu miejsce koło siebie. Chłopak zwinnie przeskoczył przez płot i zajął miejsce na trawie.
- Dlaczego nie usiądziesz na leżaku?
- Lepiej mi się pisze, gdy siedzę na trawie.
Wytłumaczył i zabrał się za bazgranie w swoim notesie.
Siedziałaś tak przez pewien czas, przyglądając się mu bez przerwy.
- Przyszedłeś tu żeby pisać?
Na twoje pytanie odpowiedział jedynie kiwnięciem głowy i nie odrywając wzroku od notesu pisał tworzył dalej. Za to ty ponownie ułożyłaś się wygodnie na leżaku i zaczęłaś czytać lekturę. Mijała godzina za godziną. Ty wciąż czytałaś, a on wciąż pisał. W końcu zaczęło się robić późno i pojawiły się złośliwe komary. Miałaś już ochotę wracać do domu. Skierowałaś głowę w stronę chłopaka i spojrzałaś na napis na jego mundurku szkolnym. " Min Yoongi "
Yoongi późno już. Trzeba iść do domu.
Jenak na nic się zdały twoje słowa. Nawet cię nie usłyszał.
- Yoongi!
- O co chodzi?
- O to, że chciałabym już wejść do domu, ale przecież samego cię tu nie zostawię.
- Masz rację powinienem pójść z tobą.
Wstał z trawy i stanął naprzeciwko ciebie.
- Chwila, my się chyba nie rozumiemy. Ty też powinieneś już wracać do domu.
Chłopak wyciągnął ze spodni telefon i spojrzał na jego wyświetlacz.
- Już po 19? Faktycznie powinienem wracać. Chyba nie masz mi za złe, że tyle tu siedziałem?
- Nic się nie stało. Lubię patrzeć jak pracujesz nad tekstem.
- Naprawdę?... Przyglądasz mi się?
Spytał uśmiechając się przy tym w taki sposób, że aż zrobiło ci się niezręcznie.
- Nie, to nie tak.
- A jak?
Nadal obserwował się z tym swoim uśmiechem.
- Yyyyy... to pa Yoongi.
Szybko odwróciłaś wzrok i zrobiłaś pierwszy krok ku domowi.
- Skąd wiesz jak się nazywam.
Obróciłaś oczami i stanęłaś przed nim z powrotem.
- Przeczytałam.
Odpowiedziałaś wskazując palcem na plakietkę przypiętą do mundurka.
- A no tak. Sprytna jesteś.
Zaśmiał się
- A ty jak się nazywasz.
Spytał po chwili.
- ___.
- Na pewno zapamiętam.

* w domu *

Położyłaś plecak na biurku i zaczęłaś się pakować na jutro do szkoły. Po zakończeniu czynności usiadłaś na łóżku i zamyśliłaś się. Pomyślałaś o Yoongi'm. Był całkowicie nieobecny. Praktycznie niczego nie świadomy, gdy zaczynał pisać. Było widać, że ma swój świat i nie bardzo obchodzi go to co dzieje się dookoła. Odnosiłaś wrażenie, że momentami całkowicie nie idzie się z nim dogadać, ale jednocześnie jest on w tym wszystkim na swój sposób uroczy. Gdy tak pisał wpatrywałaś się w niego jak w obrazek.
Nagle aż podskoczyłaś, bo z rozmyślania wyrwał cię jakiś głośny dźwięk. Coś walnęło w szybę. Poderwałaś się z łóżka i wyjrzałaś przez okno.
- Hej ___. Tak sobie pomyślałem, że może dałabyś mi swój numer?
- Czym ty żeś rzucił w te okno?
- Kamieniem... ale spokojnie owinąłem go w kartkę z notesu, więc nie powinno być żadnej rysy.
- Ty to masz łeb Yoongi. Sama bym tego lepiej nie zaplanowała.
- To możesz mi podać swój numer?
- 537 ... ...
- Dzięki. To ja już będę się zmywał. Cześć.
- Trzymaj się.
Stałaś tak jeszcze przez chwilkę opierając się o parapet i odprowadzając chłopaka wzrokiem, aż do momentu, gdy znikł gdzieś za rogiem.

* kolejny dzień *

Dziś była sobota. Z tej okazji planowałaś leżeć w łóżku do wczesnego południa nie spiesząc się ani trochę. Spałaś sobie śniąc słodko aż tu nagle obudził cię dźwięk dzwoniącego telefonu. Wymacałaś telefon dłonią i przyłożyłaś do ucha.
- Halo.
- Nie obudziłem cię prawda?
- Yoongi? Wiesz czego najbardziej żałuję w danym momencie?
- Czego?
- Że dałam ci swój numer. Człowieku jest sobota. Dajże pospać.
- Wybacz. Myślałem, że już dawno wstałaś. Zadzwonię później.
- Mów teraz i tak już nie zasnę.
- Moglibyśmy się dziś spotkać?
Otworzyłaś oczy, a serce zabiło ci szybciej. Sama się sobie dziwiłaś takiej reakcji.
- No w sumie chyba nie mam na dziś żadnych planów.
- To super. Przyjdę po ciebie.
- Okok do zobaczenia.
Rozłączyłaś się i odłożyłaś telefon. Szybko zjadłaś jakieś śniadanie i ogarnęłaś swój nieład po nocy.
Za jakiś czas usłyszałaś pukanie do drzwi. Założyłaś buty i wyskoczyłaś z domu.
- To gdzie idziemy?
Spytałaś uśmiechając się.
- Usiądziemy na plaży.
Mieszkaliście nad morzem i mogliście się cieszyć pięknymi widokami na co dzień.

* na plaży *

Usiadłaś na ciepłym pisaku i wyprostowałaś nogi. Kątem oka zauważyłaś jak Suga wyciąga coś z kieszeni bluzy.
- Tylko nie mów, że znów będziesz pisać.
- Własnie to zamierzam robić.
- To po co chciałeś się ze mną spotkać?
- Żebyś mi towarzyszyła.
- Chyba żartujesz. Nie szanujesz mojego czasu.
- Nie szanuje twojego czasu? Przecież się zgodziłaś.
- Nie wiedziałam, że znowu mam siedzieć i patrzeć jak piszesz. Myślałam, że w końcu porozmawiamy, poznamy się lepiej.
- Proszę pozwól mi to dokończyć.
- Przecież ci nie zabraniam. Pisz sobie, ale ja wracam do domu.
Ledwo się ruszyłaś, a on uniemożliwił ci ucieczkę obejmując cię ramieniem.
- Puść mnie i daj odejść.
- A co jeśli tego nie zrobię?
- Po prostu to zrób.
- Nie.
Zaczęłaś się wiercić próbując uwolnić z objęcia, jednak na marne. W końcu bezradna przestałaś próbować i usiadłaś sobie spokojnie wpatrując się w morze.
- Już ci lepiej?
- Po prostu pisz.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i powrócił do tworzenia tekstu. Siedzieliście tak już dobrą godzinę. Jedną ręką wciąż cię obejmował, a drugą zacięcie pisał. Z czasem zaistniała sytuacja przestała ci przeszkadzać. Szum morza, świeże powietrze, a ty siedzisz przytulona do chłopaka, którego naprawdę lubisz. Szkoda tylko, że on nie myślał o tym samym. Pisał i pisał nie widząc świata poza swoim notesem. W końcu słońce zaczęło się chować za wysokimi falami. Zafascynowana tym widokiem szturchnęłaś go lekko w ramię.
- Zobacz jak pięknie.
- Co?
Wskazałaś palcem na zachodzące słońce.
- Powinnaś już wracać prawda?
- Aish nie o to chodzi. Patrz jaki piękny zachód słońca.
Suga odłożył notes i objął cię drugą ręką. Nie wiedziałaś jak się zachować, ale nie broniłaś się przed tym. W tym momencie czułaś się po prostu szczęśliwa.

*

Przez kolejny tydzień nie utrzymywaliście kontaktu. On nie pisał ani nie dzwonił, a ty nie chciałaś się wychylać. Wszystko było jak dawniej. Nie działo się nic specjalnego.
Obejrzałaś jakiś film i położyłaś się spać. Nie musiałaś długo czekać, a pochłonął cię głęboki sen. Śniło ci się, że idziesz przez ciemność. Idziesz przed siebie i nie widzisz nic poza głęboką czernią. Nagle dookoła ciebie zapaliło się mnóstwo małych światełek. Przykucnęłaś by przyjrzeć się jednemu z nich. Jenak w tym momencie obudziłaś się. Twój telefon mocno hałasował. Zdziwiona, że ktoś do ciebie dzwoni w środku nocy wzięłaś urządzenie do ręki. Spojrzałaś na wyświetlacz: " Syga ".
- O co chodzi? Wiesz, która jest godzina?
- Wiem i chcę żebyś teraz wyszła.
- Teraz? Chyba żart.
- Mówię całkowicie poważnie.
- Nawet w nocy chcesz pisać?
- Nie dzwoniłbym do ciebie z tego powodu.
- Więc o co chodzi?
- Przyjdź do parku.
- Do parku?... Teraz?... Co ty wymyśliłeś?
- Proszę przyjdź w te miejsce, gdzie pierwszy raz do mnie zagadałaś.
- Przyjdę, ale nie teraz.
- Proszę.
- Jest środek nocy, chce mi się spać. Do tego co ja powiem rodzicom?
- Nie muszą wiedzieć. Wyjdź po cichu.
- Aishhhhhh dobrze dobrze, już idę. Oby to naprawdę było coś ważnego, bo pożałujesz.
Odłożyłaś telefon i zaczęłaś zdejmować piżamę żeby ubrać się w coś co bardziej pasuje do opuszczenia domu.

*

Byłaś już blisko celu. Weszłaś do parku i skierowałaś się w stronę ustalonego miejsca. Nie było tam latarni przez co zwolniłaś krok. Jenak po chwili coś zaczęło ci migać w oczach. Drogę rozświetlały ci małe światełka swoim delikatnym blaskiem. Dokładnie tak jak w twoim śnie. Na końcu drogi czekał już na ciebie sprawdza tego wszystkiego.
- Ty to przygotowałeś? Jest ślicznie.
Suga uśmiechnął się i kiwnął twierdząco głową. Delikatne płomyki odbijały się w jego ciemnych źrenicach przez co wyglądał nieziemsko uroczo.
- Chciałem żebyś przyszła, bo przygotowałem coś dla ciebie.
Zaskoczona stałaś w miejscu nie mówiąc ani słowa. Wziął do ręki notes i otworzył go.
- Spokojnie nie będę teraz pisać...
Zaśmiał się
-...będę czytać.
Zrobił jeden krok w twoją stronę, uśmiechnął się niepewnie i zaczął czytać na głos. Stałaś jak wryta... zaczarowana. Słowa, które wyczytywał ze swojego notesu były piękne i pełne uczucia. Jeszcze nigdy nie słyszałaś czegoś tak cudnego. Gdy skończył czytać odłożył notes na trawę i mocno cię przytulił. Ścisnął cię tak mocno jakby bał się, że uciekniesz.
- To wszystko było do ciebie... Dlatego miałem wenę tylko, gdy byłem przy tobie.
Nadal nie mogłaś wydusić ani słowa. Całkowicie się tego nie spodziewałaś. Również mocno go objęłaś i zacisnęłaś powieki wyciskając tym łzę szczęścia.




~ Kawai