czwartek, 30 czerwca 2016

" Wena "







Numer scenariusza: 24
Tytuł: " Wena "
Z: Ty i Min Yoongi (Suga - BTS )
Długość : 1 częściowy  
Dla: Shion- Chan
Gatunek: hetero


Nareszcie udało mi się to dokończyć. \( *=* )/ Strasznie was przepraszam za tę masakrycznie długą przerwę. Jak zwykle brak albo czasu, albo weny. Czuję ogromne poczucie winy jeśli chodzi o osoby, które złożyły u mnie zamówienie. :C Kochani najmocniej was przepraszam. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Po wakacjach czeka mnie klasa maturalna będę miała jeszcze więcej roboty niż do tej pory, a i tak było jej nie mało. Zatem nie mam pojęcia jak się dalej sprawy potoczą, ale będę się starać... Nie przedłużając życzę wam miłego czytania. :D 


_______


Siedziałaś w parku na jednej z ławek. Zamknęłaś oczy i uniosłaś głowę lekko do góry. Promienie słoneczne gładziły twoją skórę, a wiatr przeczesywał włosy. Nagle usłyszałaś szorstkie chrupanie kamyczków, którymi wysypane były ścieżki. Otworzyłaś oczy i powędrowałaś wzrokiem za osobą, która przeszła koło ciebie. Chłopak usiadł pod drzewem po czym wziął do rąk notes i długopis. Widywałaś go tu bardzo często. Zawsze siadał w tym samym miejscu i coś pisał. Zazwyczaj przyglądałaś mu się dyskretnie. Jednak dziś postanowiłaś podejść. Wstałaś z ławki i ruszyłaś w stronę chłopaka po czym usiadłaś koło niego.
- Hej.
Powiedziałaś kierując uśmiech w jego stronę.
- Cześć.
Odpowiedział ci automatycznie nawet nie przestając pisać. Jego oczy wciąż były wlepione w notes.
- Piszesz wiersze?
Dopiero teraz skierował swoje spojrzenie na ciebie i zaśmiał się.
- Nie, piszę teksty piosenek.
- Naprawdę? To super.
Chłopak obdarował cię swoim uśmiechem i wrócił do pisania. Jednak po chwili znów przerwałaś ciszę.
- Widuję cię tu bardzo często. Musisz mieć dużo pomysłów.
- Nie zawsze, gdy tu przychodzę mam pomysły. Często wywalam to co napisałam, bo uważam, że jest beznadziejne, albo tylko siedzę i czekam na wenę.
- Może mogę ci pomóc?
- To nie ma sensu. Nie lubię, gdy ktoś się wtrąca w moje sprawy.
- Rozumiem.
Oparłaś się o drzewo i wyprostowałaś nogi. Zaczęłaś się bawić źdźbłami trawy. Co jakiś czas zerkałaś na chłopaka. Pisał i pisał, pełen zapału. Posiedziałaś tak jeszcze trochę i nie widząc w tym większego sensu postanowiłaś się pożegnać. Wstałaś z ziemi i już miałaś powiedzieć coś na pożegnanie, gdy nagle poczułaś silny ucisk na swoim nadgarstku. Spojrzałaś na chłopaka pytająco.
- Zostań jeszcze trochę. Nie jestem pewien, czy to dzięki tobie, ale nagle dostałem dużego napływu weny.
Wysłuchałaś prośby i usiadłaś z powrotem na swoje miejsce. Dopiero teraz puścił twój nadgarstek i zaczął dalej pisać.
Siedzieliście tak parę godzin. Wciąż nie pozwalał ci odejść, a ty siedziałaś nie wiedząc co ze sobą zrobić. W końcu zaczęło się robić ciemno.
- Naprawdę powinnam już wracać.
Chłopak oderwał swoje oczy od notesu i spojrzał w niebo.
- O, słońce już zachodzi. Tak długo tu siedzimy?
Odetchnęłaś ciężko i spojrzałaś na niebo bezradnie.
- Trzymałeś mnie tu przez parę godzin.
- Serio? Wybacz, gdy piszę nie istnieje dla mnie czas.
- Domyślam się.
Wstałaś i otrzepałaś spodnie.
- To ja już będę lecieć, pa.
Uśmiechnęłaś się i odwróciłaś idąc w swoją stronę.
- Zaczekaj. Powinienem cię odprowadzić.
- Dzięki, ale nie ma takiej potrzeby.
- Przeze mnie siedziałaś tu aż do tej pory. Głupio mi teraz cię tak zostawić.
Po usłyszeniu tych słów zrobiło ci się jakoś cieplej na serduszku.
- Więc chodźmy.
Odpowiedziałaś i ruszyłaś przed siebie.

* następnego dnia *

Rozłożyłaś leżak w ogrodzie i zaczęłaś czytać zadaną przez polonistkę lekturę. Książka tak bardzo cię zainteresowała, że aż głowa opadła ci na oparcie, a powieki zrobiły się ciężkie. Przez lekko przymrużone oczy badałaś okolicę. Widziałaś latające ptaszki, kłócące się kotki, kołyszące się na drzewach liście i... coś cienkiego i wysokiego. Otworzyłaś szerzej oczy i ujrzałaś osobę z, którą spędziłaś wczorajsze popołudnie. Podszedł do płotu i posłał ci pytanie.
- Mogę usiąść koło ciebie?
Kiwnęłaś twierdząco głową i przesunęłaś się robiąc mu miejsce koło siebie. Chłopak zwinnie przeskoczył przez płot i zajął miejsce na trawie.
- Dlaczego nie usiądziesz na leżaku?
- Lepiej mi się pisze, gdy siedzę na trawie.
Wytłumaczył i zabrał się za bazgranie w swoim notesie.
Siedziałaś tak przez pewien czas, przyglądając się mu bez przerwy.
- Przyszedłeś tu żeby pisać?
Na twoje pytanie odpowiedział jedynie kiwnięciem głowy i nie odrywając wzroku od notesu pisał tworzył dalej. Za to ty ponownie ułożyłaś się wygodnie na leżaku i zaczęłaś czytać lekturę. Mijała godzina za godziną. Ty wciąż czytałaś, a on wciąż pisał. W końcu zaczęło się robić późno i pojawiły się złośliwe komary. Miałaś już ochotę wracać do domu. Skierowałaś głowę w stronę chłopaka i spojrzałaś na napis na jego mundurku szkolnym. " Min Yoongi "
Yoongi późno już. Trzeba iść do domu.
Jenak na nic się zdały twoje słowa. Nawet cię nie usłyszał.
- Yoongi!
- O co chodzi?
- O to, że chciałabym już wejść do domu, ale przecież samego cię tu nie zostawię.
- Masz rację powinienem pójść z tobą.
Wstał z trawy i stanął naprzeciwko ciebie.
- Chwila, my się chyba nie rozumiemy. Ty też powinieneś już wracać do domu.
Chłopak wyciągnął ze spodni telefon i spojrzał na jego wyświetlacz.
- Już po 19? Faktycznie powinienem wracać. Chyba nie masz mi za złe, że tyle tu siedziałem?
- Nic się nie stało. Lubię patrzeć jak pracujesz nad tekstem.
- Naprawdę?... Przyglądasz mi się?
Spytał uśmiechając się przy tym w taki sposób, że aż zrobiło ci się niezręcznie.
- Nie, to nie tak.
- A jak?
Nadal obserwował się z tym swoim uśmiechem.
- Yyyyy... to pa Yoongi.
Szybko odwróciłaś wzrok i zrobiłaś pierwszy krok ku domowi.
- Skąd wiesz jak się nazywam.
Obróciłaś oczami i stanęłaś przed nim z powrotem.
- Przeczytałam.
Odpowiedziałaś wskazując palcem na plakietkę przypiętą do mundurka.
- A no tak. Sprytna jesteś.
Zaśmiał się
- A ty jak się nazywasz.
Spytał po chwili.
- ___.
- Na pewno zapamiętam.

* w domu *

Położyłaś plecak na biurku i zaczęłaś się pakować na jutro do szkoły. Po zakończeniu czynności usiadłaś na łóżku i zamyśliłaś się. Pomyślałaś o Yoongi'm. Był całkowicie nieobecny. Praktycznie niczego nie świadomy, gdy zaczynał pisać. Było widać, że ma swój świat i nie bardzo obchodzi go to co dzieje się dookoła. Odnosiłaś wrażenie, że momentami całkowicie nie idzie się z nim dogadać, ale jednocześnie jest on w tym wszystkim na swój sposób uroczy. Gdy tak pisał wpatrywałaś się w niego jak w obrazek.
Nagle aż podskoczyłaś, bo z rozmyślania wyrwał cię jakiś głośny dźwięk. Coś walnęło w szybę. Poderwałaś się z łóżka i wyjrzałaś przez okno.
- Hej ___. Tak sobie pomyślałem, że może dałabyś mi swój numer?
- Czym ty żeś rzucił w te okno?
- Kamieniem... ale spokojnie owinąłem go w kartkę z notesu, więc nie powinno być żadnej rysy.
- Ty to masz łeb Yoongi. Sama bym tego lepiej nie zaplanowała.
- To możesz mi podać swój numer?
- 537 ... ...
- Dzięki. To ja już będę się zmywał. Cześć.
- Trzymaj się.
Stałaś tak jeszcze przez chwilkę opierając się o parapet i odprowadzając chłopaka wzrokiem, aż do momentu, gdy znikł gdzieś za rogiem.

* kolejny dzień *

Dziś była sobota. Z tej okazji planowałaś leżeć w łóżku do wczesnego południa nie spiesząc się ani trochę. Spałaś sobie śniąc słodko aż tu nagle obudził cię dźwięk dzwoniącego telefonu. Wymacałaś telefon dłonią i przyłożyłaś do ucha.
- Halo.
- Nie obudziłem cię prawda?
- Yoongi? Wiesz czego najbardziej żałuję w danym momencie?
- Czego?
- Że dałam ci swój numer. Człowieku jest sobota. Dajże pospać.
- Wybacz. Myślałem, że już dawno wstałaś. Zadzwonię później.
- Mów teraz i tak już nie zasnę.
- Moglibyśmy się dziś spotkać?
Otworzyłaś oczy, a serce zabiło ci szybciej. Sama się sobie dziwiłaś takiej reakcji.
- No w sumie chyba nie mam na dziś żadnych planów.
- To super. Przyjdę po ciebie.
- Okok do zobaczenia.
Rozłączyłaś się i odłożyłaś telefon. Szybko zjadłaś jakieś śniadanie i ogarnęłaś swój nieład po nocy.
Za jakiś czas usłyszałaś pukanie do drzwi. Założyłaś buty i wyskoczyłaś z domu.
- To gdzie idziemy?
Spytałaś uśmiechając się.
- Usiądziemy na plaży.
Mieszkaliście nad morzem i mogliście się cieszyć pięknymi widokami na co dzień.

* na plaży *

Usiadłaś na ciepłym pisaku i wyprostowałaś nogi. Kątem oka zauważyłaś jak Suga wyciąga coś z kieszeni bluzy.
- Tylko nie mów, że znów będziesz pisać.
- Własnie to zamierzam robić.
- To po co chciałeś się ze mną spotkać?
- Żebyś mi towarzyszyła.
- Chyba żartujesz. Nie szanujesz mojego czasu.
- Nie szanuje twojego czasu? Przecież się zgodziłaś.
- Nie wiedziałam, że znowu mam siedzieć i patrzeć jak piszesz. Myślałam, że w końcu porozmawiamy, poznamy się lepiej.
- Proszę pozwól mi to dokończyć.
- Przecież ci nie zabraniam. Pisz sobie, ale ja wracam do domu.
Ledwo się ruszyłaś, a on uniemożliwił ci ucieczkę obejmując cię ramieniem.
- Puść mnie i daj odejść.
- A co jeśli tego nie zrobię?
- Po prostu to zrób.
- Nie.
Zaczęłaś się wiercić próbując uwolnić z objęcia, jednak na marne. W końcu bezradna przestałaś próbować i usiadłaś sobie spokojnie wpatrując się w morze.
- Już ci lepiej?
- Po prostu pisz.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i powrócił do tworzenia tekstu. Siedzieliście tak już dobrą godzinę. Jedną ręką wciąż cię obejmował, a drugą zacięcie pisał. Z czasem zaistniała sytuacja przestała ci przeszkadzać. Szum morza, świeże powietrze, a ty siedzisz przytulona do chłopaka, którego naprawdę lubisz. Szkoda tylko, że on nie myślał o tym samym. Pisał i pisał nie widząc świata poza swoim notesem. W końcu słońce zaczęło się chować za wysokimi falami. Zafascynowana tym widokiem szturchnęłaś go lekko w ramię.
- Zobacz jak pięknie.
- Co?
Wskazałaś palcem na zachodzące słońce.
- Powinnaś już wracać prawda?
- Aish nie o to chodzi. Patrz jaki piękny zachód słońca.
Suga odłożył notes i objął cię drugą ręką. Nie wiedziałaś jak się zachować, ale nie broniłaś się przed tym. W tym momencie czułaś się po prostu szczęśliwa.

*

Przez kolejny tydzień nie utrzymywaliście kontaktu. On nie pisał ani nie dzwonił, a ty nie chciałaś się wychylać. Wszystko było jak dawniej. Nie działo się nic specjalnego.
Obejrzałaś jakiś film i położyłaś się spać. Nie musiałaś długo czekać, a pochłonął cię głęboki sen. Śniło ci się, że idziesz przez ciemność. Idziesz przed siebie i nie widzisz nic poza głęboką czernią. Nagle dookoła ciebie zapaliło się mnóstwo małych światełek. Przykucnęłaś by przyjrzeć się jednemu z nich. Jenak w tym momencie obudziłaś się. Twój telefon mocno hałasował. Zdziwiona, że ktoś do ciebie dzwoni w środku nocy wzięłaś urządzenie do ręki. Spojrzałaś na wyświetlacz: " Syga ".
- O co chodzi? Wiesz, która jest godzina?
- Wiem i chcę żebyś teraz wyszła.
- Teraz? Chyba żart.
- Mówię całkowicie poważnie.
- Nawet w nocy chcesz pisać?
- Nie dzwoniłbym do ciebie z tego powodu.
- Więc o co chodzi?
- Przyjdź do parku.
- Do parku?... Teraz?... Co ty wymyśliłeś?
- Proszę przyjdź w te miejsce, gdzie pierwszy raz do mnie zagadałaś.
- Przyjdę, ale nie teraz.
- Proszę.
- Jest środek nocy, chce mi się spać. Do tego co ja powiem rodzicom?
- Nie muszą wiedzieć. Wyjdź po cichu.
- Aishhhhhh dobrze dobrze, już idę. Oby to naprawdę było coś ważnego, bo pożałujesz.
Odłożyłaś telefon i zaczęłaś zdejmować piżamę żeby ubrać się w coś co bardziej pasuje do opuszczenia domu.

*

Byłaś już blisko celu. Weszłaś do parku i skierowałaś się w stronę ustalonego miejsca. Nie było tam latarni przez co zwolniłaś krok. Jenak po chwili coś zaczęło ci migać w oczach. Drogę rozświetlały ci małe światełka swoim delikatnym blaskiem. Dokładnie tak jak w twoim śnie. Na końcu drogi czekał już na ciebie sprawdza tego wszystkiego.
- Ty to przygotowałeś? Jest ślicznie.
Suga uśmiechnął się i kiwnął twierdząco głową. Delikatne płomyki odbijały się w jego ciemnych źrenicach przez co wyglądał nieziemsko uroczo.
- Chciałem żebyś przyszła, bo przygotowałem coś dla ciebie.
Zaskoczona stałaś w miejscu nie mówiąc ani słowa. Wziął do ręki notes i otworzył go.
- Spokojnie nie będę teraz pisać...
Zaśmiał się
-...będę czytać.
Zrobił jeden krok w twoją stronę, uśmiechnął się niepewnie i zaczął czytać na głos. Stałaś jak wryta... zaczarowana. Słowa, które wyczytywał ze swojego notesu były piękne i pełne uczucia. Jeszcze nigdy nie słyszałaś czegoś tak cudnego. Gdy skończył czytać odłożył notes na trawę i mocno cię przytulił. Ścisnął cię tak mocno jakby bał się, że uciekniesz.
- To wszystko było do ciebie... Dlatego miałem wenę tylko, gdy byłem przy tobie.
Nadal nie mogłaś wydusić ani słowa. Całkowicie się tego nie spodziewałaś. Również mocno go objęłaś i zacisnęłaś powieki wyciskając tym łzę szczęścia.




~ Kawai 






środa, 3 lutego 2016

" Remont... "






Numer scenariusza: 23
Tytuł: " Remont... "
Z: Ty i Kim NamJoon ( Rap Monster - BTS )
Długość: 1 częściowy 
Dla: Kurona Amane
Gatunek: hetero



_______


Słońce, śpiew ptaków, ciepły i lekki wiat. Biegłaś przez łąkę. Zero zobowiązań i całkowita wolność. Czułaś się taka spokojna. Wiatr bawił się twoimi włosami, a słońce grzało ciało. Właśnie tego było ci trzeba.
Nagle twe uszy zakuł głośny i dość wkurzający dźwięk. Ocknęłaś się i rozejrzałaś dookoła. Wszyscy uczniowie słysząc dzwonek usiedli przodem do tablicy. Otworzyłaś zeszyt tak jak nakazał wam nauczyciel i spojrzałaś przez okno. Chlapa, błoto, deszcz. Padało już od paru dni. W taką pogodę byłaś bardzo senna i ciężko ci było skupić się na czymkolwiek.
- Czeka was przygotowanie referatów. W związku z tym zostaniecie podzieleni na grupy dwuosobowe. Żeby było sprawiedliwie sami wylosujecie swojego towarzysza.
Powiedziawszy to nauczycielka wskazała na pudełko z karteczkami. Losować miała pierwsza połowa uczniów, gdy na karteczkach znajdowała się ich druga połowa.
Wzięłaś jedną z nich i wróciłaś do swojej ławki. Rozwinęłaś kawałek papieru, a uśmiech spadł ci z twarzy. " Kim NamJoon"
Załamana spojrzałaś na drugi koniec sali gdzie siedział chłopak. NamJoon był najgorszym uczniem w całej klasie. Często spóźniał się na lekcje, nie odrabiał prac domowych, a jego oceny wyglądały tak jakby nawet nie próbował się uczyć. Czułaś, że teraz całe przygotowanie referatu leży w twoich rękach. Lepiej trafić nie mogłaś.

***

Po zakończeniu zajęć wszyscy opuściliście klasę. Widząc stojącego na korytarzu kolegę do współpracy podeszłaś do niego.
- Właśnie cię wylosowałam, więc mam nadzieję, że chociaż trochę się postarasz.
Powiedziałaś obojętnym tonem i minęłaś go nie czekając nawet na odpowiedź.
- To kiedy zaczynamy?
Zatrzymałaś się i odwróciłaś w jego stronę. Szczerze nie spodziewałaś się tego z jego strony. Na jego twarzy gościł uśmiech i dość mocno widoczny zapał do pracy.
- Możemy nawet już dziś.
- Mogę przyjść do ciebie? U mnie w domu jest remont i póki co nie ma warunków.
- Nie ma sprawy.
Podałaś mu swój adres, ustaliłaś godzinę, oraz wymieniliście się numerami telefonów.
- To do zobaczenia później.
Powiedział NamJoon uśmiechając się. Odwzajemniłaś uśmiech i odeszłaś. Byłaś mile zaskoczona. Myślałaś, że ciężko ci będzie się z nim dogadać, zagonić do pracy. Jednak całkowicie się myliłaś, pod każdym względem. Bardzo cię ciekawiło skąd u niego tak nagła zmiana, a może to ty po prostu nie miałaś okazji lepiej go poznać.

***

Słysząc dzwonek u drzwi szybko poleciałaś je otworzyć. Wpuściłaś chłopaka do środka, po czym zaprowadziłaś go do swojego pokoju.
- Mieszkasz sama?
Usłyszałaś po chwili. Nieco zdziwiona spojrzałaś w jego stronę.
- Nie. Mieszkam z rodzicami.
- No tak... rozumiem.
- A dlaczego pytasz?
- Z ciekawości.
Nie drążąc dalej tematu przeszliście do pracy. NamJoon naprawdę bardzo się angażował, a współpraca z nim to czysta przyjemność. W końcu nie wytrzymałaś i powiedziałaś:
- Widzę, że jesteś bardzo pracowity i sprawia ci to radość, więc dlaczego w szkole idzie ci tak słabo?
Chłopak słysząc te słowa spoważniał. Spuścił nieco głowę błądząc wzrokiem po podłodze. Wyglądał jakby nie wiedział co ma ci odpowiedzieć.
- Zwykłe lenistwo.
Powiedział po chwili, wyciskając na ustach sztuczny uśmiech.
- Na pewno?
W odpowiedzi na twe słowa jedynie kiwnął twierdząco głową i zabrał się do dalszej pracy przy referacie. Jeszcze przez chwilę przyglądałaś mu się uważnie, po czym dołączyłaś do roboty.

Pracowaliście jeszcze parę godzin. Jednak w pewnym momencie zmęczenie kazało wam skończyć. Czasami zmęczenie psychiczne bywa gorsze od tego fizycznego.
- To widzimy się jutro?
Spytałaś odprowadzając kolegę do drzwi.
- Tak... i dziękuję ci za dzisiaj.
- To nic takiego.
Wymieniliście się uśmiechami po czym chłopak zniknął za drzwiami.

***

Dziś była sobota, więc umówiłaś się z NamJoon'em, że przyjdzie do ciebie wczesnym popołudniem. Usłyszałaś pukanie do drzwi i szybko poszłaś je otworzyć.
- Cześć ___.
- Hej NamJo... Co ci się stało?
Chłopak miał wyraźnie zranioną wargę.
- Zraniłem się podczas pomocy przy remoncie.
- Ale to wygląda jakby ktoś cię uderzył.
- Powiedziałem ci już coś na ten temat.
Powiedział niespokojnie. Wyglądał na zdenerwowanego, że tak szczególnie zwracasz na to uwagę.
- Jesteś pewny?... Mi naprawdę możesz powiedzieć.
- Już ci powiedziałem.
Zmierzył cię groźnym wzrokiem i ruszył do twojego pokoju, a ty za nim. Czułaś, że nie mówi ci prawdy. Inaczej nie zachowywałby się w ten sposób. Jednak z drugiej strony nie było się co dziwić. Wcale nie byliście ze sobą tak blisko.
Zajęliście się referatem nie rozmawiając o niczym innym. Mimo wszystko nie mogłaś się skupić. Ciągle wydawało ci się, że dzieje mu się krzywda. Ta myśl nie dawała ci spokoju.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz?
Z rozmyślania wyrwał cię znajomy głos.
- To tylko... Zamyśliłam się.
- Nie wierzysz mi prawda?
- To nie tak. Po prostu się o ciebie martwię.
- Nie ma powodu żebyś musiała się martwić, więc troszcz się o siebie.

***

Po pracowitym dniu zmęczona padłaś na łóżko. Wtuliłaś się w pościel i westchnęłaś głośno. Poleżałaś tak chwilę po czym zgasiłaś lampkę nocną, która stała na szafce przy łóżku. Nie mogłaś zasnąć ciągle męczyły cię różne przemyślenia na temat NamJoon'a. Z jednej strony wcale nie znałaś go tak dobrze. Jednak z drugiej wiedziałaś, że wcale nie jest taki zły jak myślałaś. Okazał się być fajną osobą i możesz zaprzeczać, ale naprawdę go polubiłaś. Lubiłaś go i zaczęłaś się o niego martwić. Może nie powinnaś, ale bałaś się, że coś mu się stanie jeśli będzie ukrywał prawdę. Gdy tak rozmyślałaś i rozmyślałaś w końcu złapał cię sen.

***

Obudził cię dźwięk twojego telefonu. Leżałaś jeszcze chwilę zanim zaczęłaś kontaktować. Chwyciłaś hałaśliwy przedmiot i przyłożyłaś do ucha.
- Halo.
- ___. Mogę teraz do ciebie przyjść?! Proszę!
Gwałtownie podniosłaś się do siadu, a serce przyspieszyło.
- NamJoon co się dzieje?!
- Powiem ci wszystko, gdy przyjdę.
- Potrzebujesz pomocy?... NamJoon? NamJoon?!
Rozłączył się. Podczas rozmowy jego głos drżał. Płakał. Szybko zarzuciłaś szlafrok na plecy i pobiegłaś do drzwi wejściowych. Otworzyłaś je i wybiegłaś na zewnątrz. Na dworze była straszliwa mgła. Twój strój był całkowicie nieodpowiedni jak na taką temperaturę. Jednak ani trochę nie było ci zimno, a wręcz gorąco. Byłaś taka wystraszona, że aż cała drżałaś. W końcu ujrzałaś sylwetkę chłopaka wyłaniającego się ze mgły. Szybko podbiegłaś do niego i złapałaś ciągnąc w stronę swojego domu. Zaprowadziłaś go przez ciemne mieszkanie do swojego pokoju. Posadziłaś na łóżku po czym zapaliłaś światło. Dopiero teraz ujrzałaś w jak tragicznym jest stanie. Zmęczone, podkrążone oczy, pokaleczone ręce i krew spływająca po twarzy.
- Co ci się stało?
Zaczęłaś płakać. Zakryłaś usta dłonią i padłaś przed nim na kolana.
- Słabo mi ___.
Szybko przyprowadziłaś się do porządku. Wstałaś i pobiegłaś po apteczkę oraz szklankę wody. Po czym biegiem wróciłaś do pokoju.
- Szybko pij.
Nakazałaś mu i zajęłaś się odkażaniem ran. Momentami aż syczał z bólu, ale był całkowicie świadomy w jakiej znajduje się sytuacji, więc znosił to dzielnie. Gdy zakończyłaś rolę pielęgniarki usiadłaś przed nim na łóżku.
- Przepraszam cię ___. Tak bardzo cię przepraszam.
- Nie przepraszaj tylko powiedz mi co się stało.
- W moim domu nie ma żadnego remontu.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że pracowaliśmy u ciebie, a nie u mnie. Ta rana na wardze... To wszystko nie było przez remont.
- Więc co się dzieje?
- To wszystko przez mojego ojca.
W twoich oczach zaczęły zbierać się łzy. Już wszystko zrozumiałaś.
- Więc szło ci w szkole tak źle, marnowałeś się przez ten cały czas, bo nie miałeś warunków?
- Tak.
Łzy zaczęły spływać po twoich policzkach. Zbliżyłaś się do chłopaka i mocno w niego wtuliłaś. Nauczyciele go nie lubili, a dzieciaki z klasy wytykały palcami, ponieważ zawsze był najgorszy we wszystkim. Wcale nie dlatego, że nie chciał. Lecz dlatego, że nie mógł. Musiał tak bardzo cierpieć przez ten cały czas. Przytuliłaś go jeszcze mocniej. Mocząc łzami jego koszulkę.
- Co planujesz teraz zrobić?
Wydusiłaś z siebie drżącym głosem.
- Nie chcę już tam wracać... Muszę uciec.
- Uciec? Dokąd? Zostań u mnie. Namówię rodziców.
- Nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego?
- Nie chcę robić kłopotu.
- Kłopotu?
Odsunęłaś się od niego i spojrzałaś mu prosto w oczy. Były takie piękne, ale zmęczone i smutne. Nie mogłaś tego znieść.
- To żaden kłopot, skoro chodzi tu o twoje życie.
- Nawet jeśli bym tu został... Mój ojciec i tak by mnie znalazł.
- To nie możliwe. Jak mógłby cię znaleźć akurat tutaj skoro miasto jest takie ogromne?
- Uwierz mi, że jest do tego zdolny.
- I tak zostań. Moi rodzice już się tym zajmą.
- Nie, nie, nie, nie, nie. Nie ___. Nie.
Zaśmiał się przez łzy. Spojrzałaś na niego zdziwiona.
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz... Mój ojciec nie jest człowiekiem.
Zesztywniałaś. Nie mogłaś się ruszyć, ani nic powiedzieć. Całkowicie nie rozumiałaś, nie mogłaś uwierzyć w to co usłyszałaś.
- Mój ojciec nie żyje... Popełnił samobójstwo, gdy został otoczony przez policję... Miesiąc wcześniej zabił moją matkę... Po tym wszystkim jego dusza błąka się po ziemi i mnie dręczy... Jest naprawdę niebezpieczny. Jeśli tu zostanę... Ty jak i cała twoja rodzina będziecie w dużym niebezpieczeństwie.
- Błagam powiedz, że to nie prawda.
- Niestety nie mogę.
- Dlaczego ujawniasz to dopiero teraz?! Musiałeś cierpieć przez tak długi czas!
Krzyczałaś nie mogąc opanować płaczu. To wszystko to dla ciebie stanowczo za dużo. Tak bardzo chciałaś mu pomóc, ale czułaś się całkowicie bezradna.
- Błagam powiedz mi jak mogę ci pomóc.
- Nie ma ci takiego... Przepraszam.
Chwycił twoją głowę i przytulił do swojej klatki piersiowej.
- Naprawdę cię polubiłam NamJoon.
- Ja ciebie też ___.
Poczułaś jak twoje włosy stają się mokre od jego łez. Serce biło mu tak niesamowicie szybko jakby zaraz miało wyskoczyć.
- Jednak jest coś jednego, o co chciałbym cię poprosić... Proszę, spędźmy razem jeden, ostatni dzień.

***

Ten dzień chcieliście spędzić jak zwykli, szczęśliwi nastolatkowie. Poszliście na kręgle, do kina. Wspólne spędzanie czasu dawało wam naprawdę wiele radości.
Gdy zaczęło się już robić ciemno poszliście do parku i usiedliście na jednej z ławek. Przez dłuższy czas wpatrywaliście się w siebie nawzajem nie wypuszczając z ust ani jednego słowa. Przysunęłaś się do niego i przytuliłaś. Byłaś taka szczęśliwa i smutna jednocześnie. Nie chciałaś żeby to się skończyło. Unieśliście głowy do góry przyglądając się milionom błyszczących punkcików na niebie.
- Niedługo tam będzie mój dom.
Odsunęłaś się od chłopaka i spojrzałaś na niego pytająco.
- Chyba nie myślisz o... Nie pozwolę ci tego zrobić.
- Cóż innego mi pozostało?
Zaśmiał się bezradnie.
- Krzywdząc siebie skrzywdzisz mnie. Proszę nie rób tego.
Powiedziałaś ze szklankami w oczach. Nie chciałaś pozwolić, by zrobił coś głupiego. Nie mogłabyś z tym normalnie żyć.
Chwycił twoje zimne dłonie w swoje i spojrzał ci prosto w oczy.
- Dobrze... Nie zrobię nic lekkomyślnego, ale i tak będziemy musieli się rozstać... Jutro wyjeżdżam.
- Rozumiem. Skoro tak musi być.

***

Żegnałaś go na lotnisku starając się powstrzymać cisnące ci się do oczu łzy. Tak bardzo chciałaś by z tobą został. Chciałaś by był przy tobie. Jednak wiedziałaś, że to nie możliwe.
Stanęłaś na palcach i pocałowałaś go w policzek na pożegnanie.



~ Kawai


Tak przy okazji pozwolę sobie przypomnieć o tym scenariuszu: " Chcę żyć "
Nie mam pojęcia jak to się stało, ale był on przez jakiś czas w wersjach roboczych. Mimo, że go udostępniłam.
Zatem jeśli jeszcze ktoś nie czytał to zapraszam. ^^